REPERTUAR DKF „POWIĘKSZENIE” CZERWIEC 2022 R.
Lp. |
TYTUŁ |
DATA |
GODZ. |
CZAS |
1 |
06.06.2022 |
19.00 |
90 MIN |
|
2 |
13.06.2022 |
19.00 |
144 MIN |
|
3 |
20.06.2022 |
19.00 |
105 MIN |
|
4 |
27.06.2022 |
19.00 |
128 MIN |
„PIOSENKI O MIŁOŚCI
2021FPFF ZŁOTE LWY Konkurs Filmów Mikrobudżetowych
Najlepszy film Tomasz Habowski
REALIZACJA |
OBSADA |
Reżyser - Tomasz HabowskiScenariusz - Tomasz HabowskiZdjęcia - Weronika BilskaMuzyka - Kamil KryszakMontaż - Patrycja PirógScenografia - Alicja ZachodnyKostiumy - Anna GorońskaDźwięk - Bartosz Putkiewicz |
Tomasz Włosok - Robert Jaroszyński
Andrzej Grabowski - Andrzej Jaroszyński Patrycja Volny - Kamila Małgorzata Bogdańska - Barbara
Natalia Kalita - Monika Iga Krefft - Antonina |
O FILMIE:
Ona jest dziewczyną z bloku w małym mieście, on pochodzi z zamożnej, znanej warszawskiej rodziny. Ona kelneruje i śpiewa o tym, co jej w duszy gra, on marzy o wydaniu płyty, którą utarłby nosa sławnemu ojcu-aktorowi. Poznają się, gdy ona obsługuje przyjęcie, na którym on się bawi. Połączy ich miłość do muzyki, rozdzielą ambicje i marzenia. Kruche uczucie, które rodzi się między nimi, cały czas wystawiane jest na próbę: ona wciąż przed nim ucieka, on potrafi łgać jak z nut. Czy dwa tak różne brzmienia mogą się zestroić? Ile razy w życiu możliwy jest bis?
Powiadają, że najtrudniej jest zacząć, wyjść ze strefy komfortu, zrobić pierwszy krok. Mówią też by nie stać w miejscu, a rozwijać się, nieustannie poszukiwać. I choć te motywacyjne hasła nazbyt często rozbijają się o ścianę rzeczywistości, to nie inaczej słyszą zewsząd bohaterowie "Piosenek o miłości". Robert – syn znanego aktora marzy o karierze muzycznej. Pragnie odnieść sukces. Uniezależnić się od ojca i wreszcie pokazać wszystkim swoją wartość. Alicja – kelnerka o anielskim głosie. Skryta i skromna, nieprzesiąknięta jeszcze wielkomiejską społecznością, chce śpiewać, oderwać się od nużącej pracy, zasmakować namiastki przygody. Wprawdzie fabularny debiut Tomasza Habowskiego na pierwszy rzut ucha brzmi jak generyczna komedia romantyczna sprzedawana widzom na pęczki, to ma z nią jednak niewiele wspólnego.
Największa moc filmu tkwi w dwójce
głównych bohaterów. Kameralna opowieść Habowskiego oparta
na romansie Roberta i Alicji wręcz zachwyca prostotą konstrukcji.
Bardzo sprawnie przechodzi przez klasyczne ważne dla dramaturgii
punkty. Na skutek tego być może nie jest gatunkowo odkrywcza,
aczkolwiek rysuje się jako całkowicie niewymuszona. Scenarzysta
opowiada bardzo ciepło. W taki sposób, by widz jak najszybciej
kibicował Robertowi i Alicji. Jemu za sprawą czarującego uroku –
występujący w tej roli Tomasz
Włosok hipnotyzuje
jako pełen wdzięku amant. Jej natomiast za rozbrajającą wiarygodność.
Cudownie szczera i nieśmiało powabna Justyna
Święs –
po raz pierwszy zresztą w tak dużej roli – znakomicie współgra z
pozostałą częścią obsady. Obserwujemy, jak w nim rodzi się sens. Jest
zafascynowany Alicją, jej głosem, sposobem bycia. Przytłaczające
Roberta poczucie życiowej stagnacji powoli ustępuje. W niej zaś
kiełkuje chęć zaistnienia, dzielenia się swoją pasją. Uczucie, że być
może po raz pierwszy w życiu ktoś się nią zachwycił. Ktoś, szczerze,
chce po prostu jej słuchać.
Romantyczna relacja prowadzona jest przez reżysera lekką ręką. Zacieśniające się więzy głównych bohaterów ani przez moment nie wydają się sztuczne. Kontemplacyjna atmosfera w połączeniu z refleksyjnymi piosenkami uwydatnia za to nastrojowość i sentymentalizm. Dzięki temu ta współczesna i przyziemna historia przeobraża się w niemal baśniowy romans. Nawet jeśli miejscami całość pobrzmiewa jak tania tkliwość, to Habowski cały czas ma ze sobą kotwicę w postaci realnych problemów, z jakimi konfrontuje bohaterów. Reżyser także doskonale wie, jak wykorzystać drugi plan do podbudowania konfliktów i rozterek uwydatniających cechy postaci. Wspaniale napisana jest tu relacja Roberta z ojcem. Iskry nieporozumień widać w każdym spojrzeniu, a słowne potyczki świetnie uwydatniają różnice, jakie ich dzielą. Ekranowa charyzma Tomasza Włosoka idealnie przeplata się w tych scenach ze smutkiem jego postaci. Wtórujący mu Andrzej Grabowski, w roli ojca, wypada znakomicie i niebywale przekonująco. Wiecznie skupiony na sobie, wręcz despotyczny jest jednocześnie głosem rozsądku w krainie marzycieli, ale i ma w sobie coś z antagonisty, który nieustannie strofuje Roberta.
Zwycięzca Konkursu Filmów
Mikrobudżetowych na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni to
produkcja do cna skromna. Mimo iż fabularnie rymująca się z "Narodzinami
gwiazdy",
to stylistycznie bardziej zbliżona do "Blue
Jay".
"Piosenki
o miłości"
to kino pozbawione rozbuchanej hollywoodzkiej skali. Przyjemnie
balansujące między uwzniośloną opowieścią a realistycznym teatrem
dwóch aktorów. Na wskroś uniwersalne, opierające się nawet
charakterystycznym polskim realiom. Rozgrywające się w Warszawie,
chociaż przeniesione do klasycznego "gdziekolwiek". Bazujące na
postaciach, ich relacjach i konfliktach. Traktujące o późnym
dojrzewaniu, potrzebie zaistnienia, radzeniu sobie z oczekiwaniami.
Fabularnie nad wyraz autentyczne, uciekające w minimalizm i
problematykę, w której jak w lustrze przejrzeć się może każdy
niespełniony dotąd artysta.
Tomasz Habowski wydaje się twórcą, który doskonale panuje nad swym dziełem. Wyzbywa się zbędnych scen dzięki montażowym elipsom. Fabułę nieustannie popycha do przodu, utrzymując tym samym ciągłą uwagę widza i odpowiednie tempo całości. Opiera swój film na licznych konfliktach, podbijając tym samym emocjonalną stawkę. W dialogach brzmi realistycznie, a w postaciach zaszczepia osobowość, która nie zmienia się pod wpływem ołówka scenarzysty, tylko reaguje na bieżące wydarzenia. Reżyser dopełnia swój obraz fantastycznymi, ciepłymi – mimo monochromatyczności – zdjęciami, gdzie bliskość bohaterów jest namacalna, a gesty i grymasy nie umykają żadnemu spojrzeniu.
Habowski w
swojej eksplikacji reżyserskiej napisał: "Chciałem, aby "Piosenki
o miłości"
były jak wiersze Tuwima –
czułe, proste, traktujące o konkretnej i zrozumiałej sytuacji.
Jednocześnie starałem się by, podobnie jak u Tuwima,
zawierało się w nich też coś większego – jakaś obserwacja, skryta za
tą pozornie banalną klarownością". "Piosenki
o miłości"
są więc w rezultacie filmem właściwie zbilansowanym. Utrzymanym w
odpowiednim tonie. Nie chylącym się ku skrajnościom. Smutnym, lecz nie
posępnym. To dzieło żywe, przepełnione dobrym humorem. Niepopadające w
banał i umowność. Rozbudowane i jednocześnie zwarte. Będące blisko
bohaterów. Niezwykle subtelne, utrzymane w duchu nostalgicznej
ballady. Emocjonalne i liryczne. Wpadające w ucho za sprawą
porywających utworów w wykonaniu Alicji (Justyna
Święs),
skomponowanych przez Kamila
Kryszaka.
Chwyta więc ostatecznie za serce fakt, że Tomaszowi
Habowskiemu już
w debiucie udało się stworzyć małym filmem wielkie kino. Takie spod
znaku sundance'owej selekcji czy produkcji studia A24. Ściskające za
gardło i robiące wrażenie każdą
ekranową minutą.
Michał Kaszubowski - FILMWEB
„KING RICHARD: ZWYCIĘSKA RODZINA”
2022 - Oscar - Najlepszy aktor pierwszoplanowy Will Smith
REALIZACJA |
OBSADA |
Reżyser - Reinaldo Marcus GreenScenariusz - Zach BaylinZdjęcia - Robert ElswitMuzyka - Kris BowersMontaż - Pamela MartinScenografia - Wynn Thomas
|
Will Smith - Richard Williams Aunjanue Ellis - Oracene "Brandy" Williams Saniyya Sidney - Venus Williams
Jon Bernthal - Rick Macci Tony Goldwyn - Paul Cohen
|
O FILMIE
Film oparty na prawdziwej historii, która zainspiruje ludzi na całym świecie. King Richard opowiada o życiu Richarda Williamsa, niezważającego na żadne przeszkody człowieka, który odegrał kluczową rolę w wychowaniu dwóch najbardziej utalentowanych sportsmenek wszech czasów, które z kolei na zawsze zmieniły oblicze tenisa. W rolę Richarda wciela się dwukrotnie nominowany do Oscara Will Smith (Ali, W pogoni za szczęściem, Bad Boys for Life). Reżyserem filmu jest Reinaldo Marcus Green (Monsters and Men). Richard, dopingowany jasną wizją przyszłości córek i stosujący niekonwencjonalne metody, ma plan, który przeniesie Venus i Serenę Williams z ulic Compton w Kalifornii na najważniejsze korty świata i uczyni je legendami oraz ikonami sportu. Ten niezwykle wzruszający film pokazuje, jaką siłę ma rodzina, niezłomność i niezachwiane przekonanie, będące narzędziami do osiągnięcia niemożliwego i zmienienia świata.
Historia Richarda Williamsa, ojca Venus i Sereny –
jednych z najwybitniejszych tenisistek wszech czasów, już od dłuższego
czasu czekała na ekranizację. Znajdziemy tu walkę z przeciwnościami
losu, pokoleniową traumę, niezwykłą zawziętość, ponadprzeciętny talent
i nutę szaleństwa – słowem, wszystko, czego potrzebuje scenariusz
dobrego filmu sportowego.
Williams urodził się w 1942 roku w Luizjanie, kiedy na amerykańskim
Południu wciąż świetnie miał się system segregacji rasowej. W młodości
sam doświadczył dotkliwego pobicia przez członków Ku Klux Klanu,
widział ogromne nierówności społeczne i znaki "Whites Only" na każdym
kroku. Po tym, gdy opuścił rodzinny stan, szukał szczęścia w Michigan
i Kalifornii. Próbował założyć rodzinę, ale ostatecznie porzucił swoją
pierwszą żoną i ich wspólne dzieci. Dopiero po zawarciu drugiego
małżeństwa Williams wpadł na genialny pomysł. Oglądając w telewizji
turniej tenisa, zwrócił uwagę na wysokość głównej nagrody. Kwota
dorównywała jego rocznym zarobkom. Ponieważ dla niego samego było już
jednak znaczenie za późno na przebranżowienie, Richard ułożył
skrupulatny plan dla dwóch swoich najmłodszych córek. Dziewczynki
miały dzięki ciężkiej pracy zdominować kobiecy tenis. Williams nie
miał ani koniecznej wiedzy, ani doświadczenia, nie miał też pieniędzy
na sprzęt czy trenerów. Ale miał plan – dziewczynki staną się topowymi
tenisistkami świata.
"King
Richard"
opowiada o drodze sióstr Williams do wrót sportowego panteonu. Twórcy
filmu chętnie korzystają z całej masy anegdot, które przez lata
przywarły do ekscentrycznego ojca tenisistek. Grany przez Willa
Smitha Richard nie zna słowa "nie". Gdy brakuje mu piłek do
treningu, chodzi po lokalnych klubach i zbiera zużyty sprzęt. Gdy
kolejni trenerzy nie wierzą w telefoniczne zapewnienia o genialnych
córkach, nachodzi ich w pracy. Gdy potencjalni sponsorzy odmawiają
współpracy, z przekonaniem stwierdza, że to ich strata. Smith tworzy
portret człowieka bezrefleksyjnie wierzącego w amerykański sen i w
niemal maniakalny sposób przekonującego innych do swoich wizji.
Richard widzi bowiem w konsekwentnej pracy najskuteczniejsze narzędzie
emancypacji. Jego nie szanował nikt. Jego córki zdobędą wykształcenie,
osiągną sportowy sukces i będzie szanować je cały świat.
Choć mocna charakteryzacja nie służy Smithowi,
który momentami ociera się o granice karykatury, to jednak jest to
zdecydowanie jedna z najciekawszych kreacji w jego karierze. Richard
nie jest postacią jednowymiarową i tak też przedstawia go Reinaldo
Marcus Green w
swoim filmie. Ukształtowany przez traumatyczne wspomnienia z czasów
dzieciństwa Williams chce lepszej przyszłości dla swoich córek.
Poświęca im czas, nieustannie motywuje i buduje w nich
nieprawdopodobną wręcz pewność siebie. W telewizyjnych archiwach
zachowało się nagranie, podczas którego Richard w agresywny sposób
przerywa rozmowę dziennikarza z nastoletnią Venus, gdy ten podważa jej
wiarę we własne możliwości. Autorzy filmu skrzętnie wykorzystują
wszystkie zapisane na taśmach VHS świadectwa zaangażowania Richarda w
życie córek, podkreślając tym samym wagę aktywnego ojcostwa. Smith,
którego kojarzymy głównie z ról sympatycznych kolesi (wesołego
nastolatka z serialu "The
Fresh Prince of Bel-Air",
agenta o dobrym sercu z "Facetów
w czerni"
czy kochającego ojca z "W
pogoni za szczęściem"),
jest w swoim żywiole, gdy dochodzi do wzruszających scen rozmów między
ojcem a córką.
Richard zmaga się jednak ze swoimi demonami i nie jest
jedynie posągową figurą "świętego z przedmieść". Smith balansuje
między dowcipnymi scenami rodzinnych wygłupów a momentami, gdy musi
pokazać, jak apodyktyczna, chorobliwie uparta i zamknięta na krytykę
jest jego postać. Tutaj pomaga mu obecność Aunjanue
Ellis wcielającej
się w rolę Oracene – drugiej żony Williamsa i matki dziewczynek. Ellis
już samym spojrzeniem oddaje zmęczenie kobiety, która dla pomimo tego,
że poświęca swoim dzieciom nie mniej uwagi niż Richard, pozostaje
wciąż w cieniu zadufanego męża. Kiedy on jeździ do najlepszych
trenerów z Venus, to ona poprawia serwis Sereny na zniszczonych
boiskach Compton. Wykreowana przez Ellis postać
wybucha rzadko, ale to sceny z jej udziałem dźwigają największy ciężar
dramatyczny filmu. Tak jak Richard nie zrealizowałby swojego planu bez
determinacji Oracene, tak Smith rośnie
na ekranie przy Ellis.
Aktorstwo stanowi największą siłę filmu Greena.
Nastoletnie odtwórczynie córek Williamsów udanie oddają dynamikę
siostrzanych relacji. Wobec obrazów ich wzajemnej czułości i oddania
trudno zachować obojętność – jedni na pewno się uśmiechną, bardziej
wrażliwi może nawet uronią łzę. Filmowe wydarzenia obejmują okres,
kiedy Venus wybijała się na światową gwiazdę tenisa, podczas gdy
Serena wciąż musiała czekać na swoją kolej. Obydwie mierzyły się
jednak z ogromną presją, systematycznie realizując kolejne punkty z
ambitnego planu ojca. Saniyya
Sidney wcielająca
się w rolę starszej z sióstr tworzy bohaterkę, która z bezwzględnie
posłusznej ojcu dziewczynki zmienia się w mającą własne zdanie i
potrzeby nastolatkę. Pozostaje przy tym jednak dzieckiem, które wciąż
nie wie, jak radzić sobie z trudnymi emocjami. Tymczasem w cieniu
wielkiego talentu Venus kiełkuje dopiero potencjał Sereny. Demi
Singleton w
roli młodszej z sióstr dobrze rozumie to napięcie i dyskretnie miesza
uczucie podziwu dla Venus z niecierpliwością młodego sportowca, który
chciałby wreszcie pokazać światu, na co go stać.
"King
Richard"
jest przede wszystkim biograficznym obrazem z życia rodziny
Williamsów, jednak Green nie
odrywa filmu od kontekstu społecznego. Tło dla rodzinnych radości i
smutków stanowią problemy czarnych przedmieść i brutalne pobicie
Rodneya Kinga przez kalifornijską policję. Na przełomie lat 80. i 90.
Compton, gdzie rozpoczyna się akcja filmu, uchodziło za jedno z
najbardziej niebezpiecznych miejsc w kraju. Uliczna przestępczość,
działalność gangów, rekordowe wskaźniki morderstw – z tym ówczesna
Ameryka kojarzyła biedne przedmieścia Los Angeles. Problemy Compton
trafiły do mainstreamu za sprawą debiutanckiego albumu grupy N.W.A.
Płyta "Straight Outta Compton" stała się zapisem trudnego życia w
biednych dzielnicach, brutalności policji i wszechobecnej przemocy "Rollin'
through the hood, to find the boys. To kick dust and cuss, crank up
some noise" – tak Eazy-E opowiada w piosence "8 Ball" o przeciętnym
dniu w dzielnicy. Powłóczyć się bez celu z kolegami, by w końcu
znaleźć kłopoty – scenariusz, który stanowił codzienność wielu
czarnych nastolatków, był tym, przed czym Richard chciał za wszelką
cenę ochronić swoje córki.
Gdy Venus wygrała w 2000 roku Wimbledon, Richard z dumą krzyczał "Straight Outta Compton". Jakkolwiek banalnie to brzmi, "King Richard" jest filmem o tym, że wszystkie przeciwności losu są do przezwyciężenia. O tym, jak ważna jest wspierająca rodzina, wiara we własne możliwości i wytrwałość. W dobie skomercjalizowanego sportu cieszy film, który przypomina o jego etycznej wartości – tego jak potrafi uczyć cierpliwości, systematyczności i pokory. Życie Richarda Williamsa było pełne wzlotów i upadków, nie zawsze postępował on właściwie, ale tego, co osiągnął z dwiema swoimi córkami nie odbierze mu nikt. "King Richard" także nie jest idealny – momentami przydługi, niebezpiecznie skręcający w stronę łzawej przypowieści, pozostaje jednak całkiem udanym obrazem o genezie genialnych sióstr Williams.
Aleksandra Krajewska - Filmweb
„NIEZNOŚNY CIĘŻAR WIELKIEGO TALENTU”
REALIZACJA |
OBSADA |
Reżyser - Tom GormicanScenariusz - Tom Gormican,Kevin EttenZdjęcia - Nigel BluckMuzyka - Mark IshamMontaż - Melissa BrethertonScenografia - Kevin Kavanaugh
|
Nicolas Cage - Nick Cage / Nicky Pedro Pascal - Javi Gutierrez Tiffany Haddish - Vivan Sharon Horgan - Olivia Paco León - Lucas Gutierrez Neil Patrick Harris - Richard Fink Lily Mo Sheen - Addy Cage
|
O FILMIE:
Legenda kina Nicolas Cage tonie w długach. Aby się z nich wykaraskać przyjmuje nietypową, ale intratną propozycję od swojego bogatego wielbiciela – Javiego Gutierreza. Ma być honorowym gościem na jego przyjęciu urodzinowym w luksusowej rezydencji. Szybko okazuje się, że panowie nadają na tych samych falach. Zapowiada się więc szampańska zabawa i nic nie zwiastuje kłopotów. Nawet to, że Javi ma szalenie wybuchowy temperament i niezdrową skłonność do przemocy i nielegalnych rozrywek. Przecież wszystko jest dla ludzi! Innego zdania są jednak tajni agenci amerykańskich służb, którzy składają Cage’owi propozycję nie do odrzucenia: ponieważ lekkomyślnie nawiązał właśnie przyjaźń z jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na Ziemi, będzie musiał pomóc w ujawnieniu jego przestępczej działalności. Tymczasem Javi namawia Cage’a, by ten odgrywał najsłynniejsze sceny ze swoich filmów. Nicolas w filmach to istny pan życia i śmierci, który, gdy trzeba zostawia Las Vegas, by nawet bez twarzy dać się poznać po dzikości serca. Ale w prawdziwym życiu nawet dwa miliony dolarów napiwku to za mało, by zgodzić się na pocałunek śmierci.
Są aktorzy i jest Nic Cage. Żywa legenda kina. Człowiek dysponujący monumentalnym talentem. Ekscentryk, który dzięki odważnym szarżom i nieposkromionej charyzmie zasłużył nie tylko na miejsce w filmoznawczych annałach, lecz przede wszystkim – w sercach kinomanów. Film Toma Gormicana to list miłosny do gwiazdora odbijającego się od dna po latach występów w B-klasowych produkcjach, a zarazem prezent od fana dla fanów.
Jak powszechnie wiadomo, nie ma czegoś takiego jak "za dużo Nicolasa Cage'a". Mając tę świadomość, reżyser inkrustuje swoją opowieść odniesieniami do kariery bohatera – czy to w dialogach, czy to przytaczając finałową scenę z "Con Air – lotu skazańców". Podobną strategię przyjął, pisząc scenariusz wraz z Kevinem Ettenem. Na poziomie fabularnym "Nieznośny ciężar wielkiego talentu" to historia złożona z klisz znanych z akcyjniaków, w których Cage okopał się po artystycznych sukcesach takich produkcji jak "Dzikość serca" czy "Zostawić Las Vegas".
Za punkt wyjścia twórcy obierają jednak całkiem przyziemne problemy będące chlebem powszednim niejednego artysty. Wyrazy sympatii ze strony znanego reżysera (David Gordon Green) nie przekładają się na nową rolę, nastoletnia córka (Lily Mo Sheen) domaga się atencji w innej formie niż wspólny seans klasyki niemieckiego ekspresjonizmu, a najlepszą oferta, jaką udaje się załatwić agentowi (Neil Patrick Harris), to chałtura na urodzinach fana – milionera z Ameryki Południowej. Tkwiąca z tyłu głowy myśl o długach pomaga aktorowi przełknąć dumę i przyjąć zaproszenie.
Misja nieoczekiwanie narzucona protagoniście przez spotkaną na
lotnisku agentkę CIA (Tiffany
Haddish) jest dość podobna do tej z "Więźniów
Ghostland"
Siona Sono.
Gwiazdor goszczący w posiadłości Javiego (Pedro
Pascal), milionera o niejasnych powiązaniach z kartelem
narkotykowym, ma odnaleźć uprowadzoną dziewczynę. Co może pójść nie
tak, jeśli zamiast zaprogramowanego na samounicestwienie skafandra ma
się doświadczenie zdobywane przez lata na planach "Twierdzy",
"Bez
twarzy" czy "60
sekund"?
Choć film stoi kinofilską nostalgią,
Gormicanowi
udaje się zachować dystans wobec swojego bohatera. Reżyser umożliwia
Nicolasowi
Cage’owi konfrontację ze swoją ekranową personą, której
najgłośniejszą manifestacją jest Nicky – przekonany o swoim geniuszu i
upierdliwy jak wyrzut sumienia. To właśnie tu, na styku młodzieńczych
ideałów i zniechęcenia odmowami ze strony kolejnych reżyserów, ujawnia
się komediowy potencjał historii. Metatekstualna gra pozwala aktorowi
wziąć oczekiwania publiczności w ironiczny nawias, a przy okazji
pokazać, że jest w wyśmienitej formie.
Obsadzony w roli Javiego
Pedro Pascal
to dla
Cage’a
wspaniały kompan. Jako piszący do szuflady scenarzysta, który marzy,
by przedstawić swe dzieło podziwianemu aktorowi, potrafi zarazem
wzruszać i bawić. Jest także katalizatorem zmian, jakie zachodzą w
protagoniście. To właśnie on skłania swego idola do porzucenia
hamujących go przekonań i przewartościowania priorytetów. Wątek
rodzącej się między bohaterami przyjaźni to z pewnością jeden z
najlepiej poprowadzonych bromance’ów ostatnich lat.
Rozpinając kinofilskie zainteresowania bohatera między "Gabinetem
doktora Caligari" a nieoczekiwanie odkrytym geniuszem "Paddingtona
2"
Tom Gormican
w symboliczny sposób pokazuje skalę jego aktorskich możliwości: od
szalonych, ekspresyjnych szarż po te bardziej stonowane występy, w
których trzyma swe skłonności do przesady w ryzach. W "Nieznośnym
ciężarze wielkiego talentu"
Nicolas Cage
pokazuje, że ten barokowy tytuł nie jest dziełem przypadku. Film
mógłby być wspaniałym ukoronowaniem jego kariery. Wolę jednak wierzyć,
że mamy do czynienia z symbolicznym nowym początkiem, a w najbliższych
latach
Nic Cage
jeszcze nas zaskoczy.
Ewelina Leszczyńska – FILMWEB
„NAJGORSZY CZŁOWIEK NA ŚWIECIE”
2021 Cannes Złota Palma - Najlepsza aktorka Renate Reinsve
REALIZACJA |
OBSADA |
Reżyser - Joachim TrierScenariusz - Joachim Trier, Eskil VogtZdjęcia - Kasper TuxenMuzyka - Ola FløttumMontaż - Olivier Bugge Coutté
Scenografia -
Roger
Rosenberg
Kostiumy - Ellen Dæhli YstehedeDźwięk - Gisle Tveito,Kasper Janus Rasmussen |
Renate Reinsve - Julie Anders Danielsen Lie - Aksel Herbert Nordrum - Eivind Hans Olav Brenner - Ole Magnus
Maria Grazia Di Meo - Sunniva
|
O FILMIE:
Julie wkrótce kończy trzydzieści lat i jest pełna życiowej energii, ale ma też pełno życiowych rozterek. Jest szczęśliwa z Akselem, utalentowanym i odnoszącym sukcesy zawodowe rysownikiem, ale ich spojrzenie na wspólną przyszłość nieco się różni. Kiedy na przypadkowej imprezie Julie poznaje Eivinda i spędza z nim całą noc, zaczyna zastanawiać się, czy ten młodszy od niej, pewny siebie i odrobinę szalony chłopak nie jest właśnie tym, czego potrzebuje w życiu.
W „Najgorszym człowieku na świecie” młoda Julie bierze sprawy w swoje ręce i zaczyna wybierać, co w życiu chce robić i z kim się związać. A że Oslo oferuje jej bardzo wiele możliwości i sporą liczbę scenerii – czyż mogłaby nie skorzystać z tylu szans na próby i testy? Początkowo można odnieść wrażenie, że twórcy filmu ironicznie traktują główną bohaterkę, pokpiwając sobie z zielonej młodości i charakterystycznego dla jej wieku braku zdecydowania. Bo poszukiwania przez Julie miejsca w świecie zdążają w bardzo różnych kierunkach. Kim tu być – chirurżką, psycholożką, a może fotografką? Czasem gubimy się w tych wyborach jeszcze bardziej niż bohaterka i jej zdezorientowana matka.
Może to także wzbudzać podejrzenia, że scenarzyści Joachim Trier i Eskil Vogt stali się boomerami, którzy zazdroszczą młodości, a swą zapiekłą zawiść muszą pokryć sporą dawką szyderstwa i małostkowych wypominek, spuentowanych nutką wyższości. Na szczęście się okazuje, że wcale tak jednak nie jest. Wręcz przeciwnie – w pewnym momencie odkrywamy, jak z cierpkim półuśmiechem odsłaniają przed nami mielizny pouczającego tonu dziadersów, a z upływem seansu słodko-gorzka atmosfera zaczyna udzielać się również i nam, przypominając o wszystkich nieoczekiwanych spotkaniach i nagłych miłostkach.
Urodzona w 1987 roku Renate Reinsve przekonująco odgrywa rozterki osoby „prawie trzydziestoletniej” i niejeden widz czy widzka, co długo szukali właściwej drogi życiowej, z łatwością zidentyfikuje się z bohaterką próbującą nowych rzeczy. Gdy Julie żegna się z dotychczasowych chłopakiem i wiąże ze starszym od siebie o kilkanaście lat rysownikiem, staje się to punktem wyjścia do wielu intrygujących konfrontacji między tymi, co już pozakładali rodziny, stali się szacowni i oceniający, a „młodą i nieopierzoną”.
W „Najgorszym człowieku na świecie” obie strony zostają potraktowane sprawiedliwe i dostają to, co sobie wymarzyły. A że Trier i Vogt wspaniale wyszydzają mansplaining, demaskując nie tylko seksistowskie teksty, ale i mizoginistyczne schematy doskonale znane nam z kultury, niekoniecznie audiowizualnej – to trudno o bardziej świeże kino obyczajowe, które wciąż przy tym chce nas uwodzić romantyczną (acz pozbawioną infantylności) aurą.
Krytycy zachwycają się tym filmem najprawdopodobniej z powodu nieprzewidywalności, bezpretensjonalności i jakże przyjemnych, relaksujących w tym przypadku dłużyzn scenariusza. W tych pauzach, doskonale umiejscowionych w narracji, kontemplujemy wraz z Julie miejskie krajobrazy, odpoczywając przez chwilę, nim znów wciągnie nas wir jej życia. Oglądanie zbyt wielu produkcji sklejonych z tych samych prefabrykatów sprawia, że zblazowany i zmęczony widz wita nowe dzieło Triera z wielką radością. Z poczuciem ulgi staje się wiernym towarzyszem podróży bohaterki w poszukiwaniu radości, spełnienia i dorosłości.
„Najgorszy człowiek na świecie” jest najlepszym a zarazem najbardziej feministycznym filmem Joachima Triera. Ta dwugodzinna opowieść w dwunastu częściach z prologiem i epilogiem – precyzyjnie napisana, wspaniale zagrana i zmysłowo sfilmowana przez Kaspera Tuxena – daje sporo satysfakcji i aż się dziwię, że polska premiera nie została zaplanowana na walentynki. Piszę to zupełnie serio, bo kinofilskie pary lubujące się w europejskim filmie artystycznym i ceniące obyczajowe kino nordyckie będą zachwycone.
MAREK S. BOCHNIARZ - Kino nr 3/2022
Copyright © 2014; Dyskusyjny Klub Filmowy Powiększenie